Tydzień walczyłam z myślami. Miesiące zastanawiałam się, czy to ma sens. I w końcu w środku nocy, zdecydowałam się. To koniec. Koniec tego bloga, postów, pisania. Nie zrozumcie mnie źle, po prostu recenzowanie nie jest i nie było dla mnie. To nie jest coś, co mogłabym robić często i regularnie. Lubię się wypowiedzieć, ale wyznaczniki czasowe mnie irytują i koniec końców nie robię nic.
Ukochane żyły i umierały przez ostatni rok, a jeszcze rok wcześniej przestały istnieć wraz z końcem wakacji. Nigdy jednak nie powiedziałam definitywnie STOP. Nigdy nie napisałam posta tego typu... Aż do teraz.
Teraz mam zamiar skupić się całkowicie na czymś, co od zawsze budziło we mnie większy entuzjazm i również jest to pisanie. Od niedawna pomagam przy blogu rpg w klimacie książek Erin Hunter (Wojowników). Jestem również na bardziej luźnej, internetowej watasze. Nie wykluczam w przyszłości wattpada... Po prostu wolę pisać o czymś, co wymyślę sama. Recenzje były ciekawą odskocznią i może jeszcze do nich wrócę, ale nie tutaj, a na lubimyczytac.pl. Może nawet na stronach wydawnictw, kto wie?
Niektórzy pewnie się cieszą, że kończę, inni mają to w nosie, ale jeśli jest tutaj ktoś, kogo zawiodłam, to... Przepraszam. Przepraszam, że jestem tak durną osobą, że nie umiem zebrać swoich czterech liter i pisać regularnie. Przepraszam, że obiecywałam, że nie pozwolę temu blogu upaść, a teraz sama go zamykam.
Kiedy to piszę, mam łzy w oczach. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak wielkie mam teraz wyrzuty sumienia, jak okropnie się czuję. Wiem jednak, że to jest to lepsze wyjście, niż ponowne porzucenie was bez słowa. Tylko tym razem na zawsze, a nie jak kiedyś...
Dzięki, że przeczytaliście tej mojej małej spowiedzi. Kocham was za każdy komentarz, każde wyświetlenie. Będę tęsknić za możliwością napisania czegoś tutaj.
Chciałabym życzyć wam ostatni raz:
Zaczytanego
Wasza Aisak/Kaśka/czy jakkolwiek wolicie...